Przed czterema laty ojciec Łukasz w darze bilokacji uratował nas z wypadku.
Jest 4 październik 2020 rok.
Niewinny, deszczowy dzień i podróż na spotkanie z bratem Elia. Nic nie wskazywało, że mógł być to ostatni dzień naszego życia...
Samochód wpada w poślizg na zakręcie mokrej drogi. Kierowca nie daje rady zapanować nad kołysającym się samochodem, zjeżdża na przeciwległy pas, widać już rów, a przed samym środkiem maski samochodu wielkie drzewo.. Słychać tylko krzyk: "drzewo! Panie Jezu ratuj!" i w cudowny sposób samochód został przeniesiony obok drzewa.
Wychodzimy o własnych siłach. Spoglądamy na położenie samochodu, który o dziwo nie uderzył w drzewo, nie dachował. Dostrzegamy podwójne ślady kół na ziemi równoległe do siebie... Jedne wprost skierowane na wielkie drzewo, a drugie prowadzące na miejsce, w którym obecnie znajdował się samochód.
Jak to możliwe???
Otóż Pan Jezus przysłał nam na pomoc ojca Łukasza, który w darze bilokacji zapanował nad samochodem i skierował w bezpieczne miejsce.
Po ludzku nie miałyśmy szans uniknąć zderzenia z drzewem, ale dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. To wielka łaska i dar od Pana Boga, że mamy na ziemi kapłana, którym Pan Jezus tak bardzo się posługuje, aby nas ratować.
Nikt z nas nie potrzebował pomocy medycznej i pomimo trudności i opóźnienia, pojechaliśmy innym samochodem dalej w drogę i co zadziwiające - nie spóźniliśmy się. Czułyśmy jakby czas się zatrzymał.
Do dziś wspominam ten dzień z wielką wdzięcznością Panu Bogu, że przysłał nam na pomoc ojca Łukasza, który zapanował nad samochodem, abyśmy wszyscy mogli wyjść cali i zdrowi. Bogu niech będą dzięki za posługę kapłańską ojca Łukasza, która przynosi tak wiele owoców