Szczęść Boże. Ostatnio na mszy u Ojca Łukasza zostawiliśmy obraz, który namalowała Emilka w podziękowaniu za uzdrowienie. Dużo do opowiadania, bo wszystkiego napisać się nie da, więc napiszę troszkę, choć nie jestem dobra w pisaniu.
Listopad 2021 diagnoza guz mózgu meduloblastoma 4 stopnia, dla nas rodziców świat stanął do góry nogami, nasze dziecko 13-letnie chore. Pierwsza myśl to błaganie i oddanie jej Panu Bogu, choć wiadomo, że strach paraliżował, chemia, radioterapia, to wszystko co musieliśmy przejść i przypadkowo, choć dla mnie to nie przypadek dowiedzieliśmy się o ojcu Łukaszu. Nie zastanawialiśmy się i pojechaliśmy ze zdjęciem do Łodzi, gdzie akurat była msza z namaszczeniem olejem Charbela, któremu my się bardzo zawierzyli. Wiele doświadczyliśmy na tej mszy, ale to dużo pisania, więc idę dalej. Później kolejny raz pojechaliśmy z Emilką, która była bardzo słaba, ale bardzo chciałam, żeby też tam była. Ojciec Łukasz, gdy do niej się zbliżył powiedział, że będzie wszystko w porządku i tak pięknie pachniało różami, rozpłakałam się wtedy bardzo i z sercem pocałowałam dłoń ojca ze stygmatami, a ojciec ucałował głowę mojej córki. Nie mogłam się uspokoić tak mnie to poruszyło. Po powrocie do domu za dwa miesiące mieliśmy rezonans, który nie wyszedł dobrze. Wynik – wznowa. Wtedy położyłam się na ziemi krzyżem o 1 w nocy przed relikwią, która mam od naszego księdza z parafii i płacze i pytam dlaczego, przecież miało być dobrze i wtedy poczułam zapach róż, taki sam jak wtedy od ojca Łukasza. I zaufałam Panu Bogu. Później ten zapach w inne dni czułam ja oraz inni, którzy do nas przyjeżdżali. Lekarze powiedzieli, że jest wznowa i musi być inna, mocniejsza chemia i operacja jeszcze jedna. Na operację się zgodziłam, ale chemię odmówiliśmy, ponieważ córka po chemi była po lewej stronie sparaliżowana, porażona i wiedziałam, że jak dostanie mocniejszą chemię to tego nie przetrzyma. Lekarze mówili, że ją zabijamy, mówili: co my robimy?? Chcieli nam odebrać prawa, ale się nie ugięłam, powiedziałam pani doktor: wszystko w rękach Boga
W między czasie córka miała modlitwę pod płaszczem Matki Bożej z Guadalupe, odprawiane Jerycho, mszę zbiorowe odprawiane przez Ojca Łukasza oraz modlitwy przy zapalonej świecy przez Ojca Łukasza. Nastał dzień operacji 22.11.2022 w dzień Św.Rity. Ze szpitala wyszliśmy 28.11.2022 w dzień Św.Charbela. Na wyniki z wyciętego guza czekaliśmy sześć tygodni, gdzie był strach, bo to wznowa i wiedzieliśmy, że czekaliśmy na diagnozę jak bardzo zmutował się guz. W dzień przed nowym rokiem znowu ten zapach róż poczułam. Zdecydowałam, że zadzwonię spytać o wyniki, bo później dopiero po nowym roku może będą, strach paraliżował mnie okropnie, ale gdzieś tam w tyle pomimo wszystko miałam słowa Ojca Łukasza, że będzie dobrze. Telefon odebrała sekretarka i mówi, że nic nie ma. Ja mówię co dalej? A ona dam pani lekarza. I lekarz mówi nic nie wyszło, nie ma komórek nowotworowych. Telefon z onkologii z niedowierzaniem, ponieważ byli pewni na 100%, że jest wzowa, wysłali badania wycinku guza do innego miejsca, żeby jeszcze potwierdzić i wyszło tak samo. Pomimo przerwania chemi jest już rok, jak jest coraz lepiej. Emilka zaczęła chodzić i pomalutku wracać do sprawność, po drodze wiele jeszcze było dziwnych sytuacji nie do napisania. Ja wiem, że to cud. Wiem, że Jezus i Maryja są z nami. Wiem, że ojciec Łukasz też jest obecny, nawet jak my w zimie jechaliśmy do niego na spotkanie, to uchronił nas od wypadku ♥️ Bóg zapłać za wszystko Ojcze Łukaszu, za to, że jesteś tak oddany Panu Bogu i dajesz wiarę innym ludziom. I dziękuję Św.Charbelowi, Św.Ojcu Pio oraz Św.Ricie. Wiara czyni cuda, a ja do końca życia będę mieć w sercu Ojca Łukasza 🙏♥️🙏♥️🙏♥️
i myślę, że obraz namalowany przez Emilkę będzie taką małą pamiątką za to, co zrobił dla nas ojciec Łukasz. Choć to wszystko za mało za tak wspaniałą posługę. Bóg zapłać ♥️♥️♥️
To są wyniki badania dla potwierdzenia.
Jeśli trzeba coś zakryć to proszę to zrobić.
Z Panem Bogiem 🙏♥️
Listopad 2021 diagnoza guz mózgu meduloblastoma 4 stopnia, dla nas rodziców świat stanął do góry nogami, nasze dziecko 13-letnie chore. Pierwsza myśl to błaganie i oddanie jej Panu Bogu, choć wiadomo, że strach paraliżował, chemia, radioterapia, to wszystko co musieliśmy przejść i przypadkowo, choć dla mnie to nie przypadek dowiedzieliśmy się o ojcu Łukaszu. Nie zastanawialiśmy się i pojechaliśmy ze zdjęciem do Łodzi, gdzie akurat była msza z namaszczeniem olejem Charbela, któremu my się bardzo zawierzyli. Wiele doświadczyliśmy na tej mszy, ale to dużo pisania, więc idę dalej. Później kolejny raz pojechaliśmy z Emilką, która była bardzo słaba, ale bardzo chciałam, żeby też tam była. Ojciec Łukasz, gdy do niej się zbliżył powiedział, że będzie wszystko w porządku i tak pięknie pachniało różami, rozpłakałam się wtedy bardzo i z sercem pocałowałam dłoń ojca ze stygmatami, a ojciec ucałował głowę mojej córki. Nie mogłam się uspokoić tak mnie to poruszyło. Po powrocie do domu za dwa miesiące mieliśmy rezonans, który nie wyszedł dobrze. Wynik – wznowa. Wtedy położyłam się na ziemi krzyżem o 1 w nocy przed relikwią, która mam od naszego księdza z parafii i płacze i pytam dlaczego, przecież miało być dobrze i wtedy poczułam zapach róż, taki sam jak wtedy od ojca Łukasza. I zaufałam Panu Bogu. Później ten zapach w inne dni czułam ja oraz inni, którzy do nas przyjeżdżali. Lekarze powiedzieli, że jest wznowa i musi być inna, mocniejsza chemia i operacja jeszcze jedna. Na operację się zgodziłam, ale chemię odmówiliśmy, ponieważ córka po chemi była po lewej stronie sparaliżowana, porażona i wiedziałam, że jak dostanie mocniejszą chemię to tego nie przetrzyma. Lekarze mówili, że ją zabijamy, mówili: co my robimy?? Chcieli nam odebrać prawa, ale się nie ugięłam, powiedziałam pani doktor: wszystko w rękach Boga
W między czasie córka miała modlitwę pod płaszczem Matki Bożej z Guadalupe, odprawiane Jerycho, mszę zbiorowe odprawiane przez Ojca Łukasza oraz modlitwy przy zapalonej świecy przez Ojca Łukasza. Nastał dzień operacji 22.11.2022 w dzień Św.Rity. Ze szpitala wyszliśmy 28.11.2022 w dzień Św.Charbela. Na wyniki z wyciętego guza czekaliśmy sześć tygodni, gdzie był strach, bo to wznowa i wiedzieliśmy, że czekaliśmy na diagnozę jak bardzo zmutował się guz. W dzień przed nowym rokiem znowu ten zapach róż poczułam. Zdecydowałam, że zadzwonię spytać o wyniki, bo później dopiero po nowym roku może będą, strach paraliżował mnie okropnie, ale gdzieś tam w tyle pomimo wszystko miałam słowa Ojca Łukasza, że będzie dobrze. Telefon odebrała sekretarka i mówi, że nic nie ma. Ja mówię co dalej? A ona dam pani lekarza. I lekarz mówi nic nie wyszło, nie ma komórek nowotworowych. Telefon z onkologii z niedowierzaniem, ponieważ byli pewni na 100%, że jest wzowa, wysłali badania wycinku guza do innego miejsca, żeby jeszcze potwierdzić i wyszło tak samo. Pomimo przerwania chemi jest już rok, jak jest coraz lepiej. Emilka zaczęła chodzić i pomalutku wracać do sprawność, po drodze wiele jeszcze było dziwnych sytuacji nie do napisania. Ja wiem, że to cud. Wiem, że Jezus i Maryja są z nami. Wiem, że ojciec Łukasz też jest obecny, nawet jak my w zimie jechaliśmy do niego na spotkanie, to uchronił nas od wypadku ♥️ Bóg zapłać za wszystko Ojcze Łukaszu, za to, że jesteś tak oddany Panu Bogu i dajesz wiarę innym ludziom. I dziękuję Św.Charbelowi, Św.Ojcu Pio oraz Św.Ricie. Wiara czyni cuda, a ja do końca życia będę mieć w sercu Ojca Łukasza 🙏♥️🙏♥️🙏♥️
i myślę, że obraz namalowany przez Emilkę będzie taką małą pamiątką za to, co zrobił dla nas ojciec Łukasz. Choć to wszystko za mało za tak wspaniałą posługę. Bóg zapłać ♥️♥️♥️
To są wyniki badania dla potwierdzenia.
Jeśli trzeba coś zakryć to proszę to zrobić.
Z Panem Bogiem 🙏♥️